Kobiety z Ukrainy wiążą z Polską nadzieję na przyszłość

Jak wynika z ostatnich badań, 67 proc. przebywających obecnie w Polsce obywateli Ukrainy to kobiety. Większość z nich mieszka w Polsce z dziećmi, część planuje wrócić do kraju, ale jest też spora grupa, która wiąże z Polską nadzieje na przyszłość.

Dwa lata temu, gdy miliony ludzi wyjechały z kraju ogarniętego wojną, większość Ukrainek nie miała gotowych scenariuszy na jutro. Wydawało się, że konflikt z Rosją szybko się skończy, że będzie można szybko wrócić do starego życia i starać się przepracować traumę ucieczki.

Tak się nie stało.  Wojna wciąż trwa, zagrożenie nadal jest realne, a żyć jakoś trzeba.  Pamiętajmy, że wiele osób, które zdecydowały się dwa lata temu wyjechać z Ukrainy, to są osoby świetnie wykształcone, mające rozwinięte kompetencje zawodowe, znające języki – stwierdza Iryna Miłkowska z Fundacji VIPoL Wspieramy Razem. To nie są osoby, które będą siedzieć z założonymi rękami i latami płakać. To są kobiety odważne, które biorą sprawy w swoje ręce. Kobiety, które tutaj w Polsce teraz pracują, dzień po dniu konsekwentnie uczą się funkcjonować w nowym świecie, nawiązują nowe znajomości, wspierają swoje dzieci w nauce i otwierają swoje firmy. To są panie, które pomimo trudnej rzeczywistości, każdego dnia toczą swoją walkę o w miarę normalne życie, możliwość utrzymania się na dobrym poziomie. I to są panie, które potrafią to zrobić.

Obraz zmęczonych, załamanych Ukrainek, które przeczekują w Polsce zagrożenie, wynikające z wciąż toczącej się wojny z Rosją, jest więc nieprawdziwy.  Oczywiście, te dziewczyny, których mężowie, bracia i ojcowie zostali w kraju i walczą, żyją w ciągłym lęk – przyznaje Iryna Miłkowska z Fundacji VIPoL Wspieramy Razem. Rozmawiają o wojnie, śledzą to, co się dzieje za wschodnią granicą Polski, w której znalazły schronienie.
Ale pamiętajmy, że
życie Ukrainek w Polsce to są też wyzwania dnia codziennego, z którymi wiele z nich świetnie sobie radzi. Dziś, gdy już wiemy, że jest jak jest i wojna szybko się nie skończy, coraz odważniej uczymy się żyć razem, coraz częściej tworzymy wspólne przedsięwzięcia, otwieramy sklepy, galerie, czy salony piękności. Pomagają w tym zarówno władze, organizacje, fundacje, czy agencje pracy, takie jak np. nasza Grupa VIPoL, ale też ułatwienia naturalne samych zainteresowanych, czyli zdolność do przystosowania się do nowych okoliczności, podobna mentalność Polaków i Ukraińców, talent do szybkiego uczenia się języka polskiego oraz przyjazne relacje, które po prostu się zbudowały przez te dwa lata. I nawet jeśli zdarzają się jakieś nieporozumienia, to z mojego punktu widzenia, Ukrainki naprawdę dobrze odnajdują się w Polsce
i świetnie wpasowują w tutejszy rynek pracy, inspirując swoje koleżanki, które radzą sobie gorzej. Dzięki temu pojawia się nowa jakość w myśleniu o Ukrainkach w Polsce – po prostu coraz lepiej widać ich sprawczość, odwagę i siłę.

Oczywiście dziś lekko nie jest nikomu – Europejczykom towarzyszy niepokój, który wpływa na codzienne przeżywanie życia.  Nie zmienia to jednak faktu, że żyć dalej trzeba. Że trzeba gdzieś szukać nadziei na lepsze jutro. I ta nadzieja jest w Polsce.

Grupa VIPoL to agencja pracy tymczasowej, która oferuje m.in. leasing unikalnych specjalistów oraz pracowników fizycznych. Firma, działająca na polskim rynku od 2010 roku, zapewniła pracę dziesiątkom tysięcy osób. Zespół tworzą profesjonaliści
w dziedzinach HR, zarządzania biznesowego oraz prawa dotyczącego zatrudnienia i legalizacji pobytu obcokrajowców.
Misją firmy pod hasłem „Pracujemy razem” jest łączenie ludzi w relacjach zawodowych ponad granicami państw, zapewniając obcokrajowcom szansę na godne życie. Biura grupy VIPoL znajdują się w Polsce, w Niemczech i na Ukrainie.  Więcej informacji: www.vipolgroup.eu

Fundacja VIPoL Wspieramy razem – pomysłodawca kampanii Pracodawca bez Granic – powstała po to, by wesprzeć polskich pracodawców w sprostaniu wyzwaniom współczesnych czasów. Działalność Fundacji oparta jest na monitorowaniu sytuacji
w polskich firmach, zatrudniających obcokrajowców oraz reagowaniu na bieżące zapotrzebowanie osób i podmiotów nawiązujących współpracę. Podejmuje też różnorodne inicjatywy, mające na celu aktywizację i integrację społeczną, przeciwdziałanie wykluczeniu, a także uproszczenie procedur zatrudniania obcokrajowców. Ponadto udziela wsparcia pracownikom i edukuje przedsiębiorców otwartych na zatrudnianie kandydatów spoza Polski.

https://fundacjavipol.eu

Jak być fajnym szefem?

Gdy zostajesz szefem, czujesz dumę i spełnienie. To awans, docenienie i wreszcie możliwość decydowania o tym, w jakim kierunku poprowadzić firmę. Ale bycie szefem to nie tylko prestiż
i wyróżnienie, ale też potężna dawka odpowiedzialności, która u wielu osób prowadzi do nadmiernego stresu. Stres z kolei wywołuje napięcie, które może się udzielić całemu zespołowi. Jak się temu nie poddać i pozostać fajnym szefem?

Kondycja psychiczna liderów z całą pewnością przekłada się na jakość pracy i nastroje pracowników. Jedno z ostatnich badań ośrodka ThinkThank pokazało, że aż 60% managerów ma świadomość tego, iż to, w jakiej są formie ma większy lub mniejszy wpływ na atmosferę w zespole. Z tego badania można wysnuć wniosek, że w dzisiejszych czasach większość szefów po prostu nad sobą pracuje, lub szuka pomocy specjalisty w razie nieradzenia sobie z emocjami – uważa Anna Rogińska, CEO w Grupie VIPoL.  Z moich obserwacji również wynika, że współczesny szef znacznie różni się od tego, z którym mieliśmy do czynienia choćby w PRL, co zresztą obśmiano w filmach Barei. Dziś szef to bardziej rola w firmie – ważna funkcja, która wiąże się przede wszystkim z ciężką pracą i ciągłym samodoskonaleniem.

Jak być fajnym szefem?

Szef to nie lider – mawiają niektórzy, choć przyjęło się używać tych pojęć zamiennie w stosunku do osoby, która zarządza zespołem i/lub prowadzi firmę albo jakiś jej dział. Moim zdaniem fajny szef
z pewnością jest liderem, czyli kimś, kto przede wszystkim dba o sprawną organizację pracy, dobrą komunikację między pracownikami, jasny podział obowiązków i uczciwe reguły gry –
mówi Anna Rogińska. To, co wynika z moich doświadczeń, to też umiejętność cedowania obowiązków i dawanie przestrzeni na rozwój – takich właśnie szefów sama miałam i takim szefem staram się być teraz.

Zdaniem Anny Rogińskiej fajny szef nie siedzi na przysłowiowym tronie, lecz pamięta o tym, że jest również członkiem zespołu, drogowskazem, wsparciem dla swoich pracowników. Zamiast rozkazywać – daje wskazówki, zamiast nakazywać, rozdziela zadania właściwym ludziom – podsumowuje ekspertka. Fajny nie znaczy mało wymagający, wręcz przeciwnie – on wie, czego chce i potrafi to egzekwować, ale absolutnie nie w atmosferze terroru, lecz przyjaznej współpracy, w której ludzie mają poczucie bezpieczeństwa i rozwoju.

Zasłużyć na dobrą opinię

Żyjemy w świecie ocen i im wyższą pełnimy funkcję, tym bardziej jesteśmy „na świeczniku”. To może powodować, że świetni specjaliści, zwłaszcza introwertyczni z natury, mogą unikać wchodzenia w rolę szefa.  Niektórzy nie mają po prostu predyspozycji do „szefowania”, lepiej czują się na innych stanowiskach – stwierdza ekspertka. I ja uważam, że to bardzo uczciwe postawienie sprawy – o wiele lepsze niż zostawanie szefem za wcześnie lub na siłę. Choć bycia szefem można i trzeba w dużym stopniu się nauczyć, to jednak przede wszystkim trzeba chcieć nim być, czuć, że to już ten moment. Według mnie do bycia szefem po prostu się dojrzewa wraz z doświadczeniem.

Zdaniem Anny Rogińskiej w byciu szefem najtrudniejszy jest okres przejściowy – gdy z samodzielnego pracownika stajemy się osobą, odpowiedzialną za cały zespół. Ten czas może wywoływać stres, gdyż wchodzimy w świat nowych obowiązków, co z jednej strony fascynuje, ale z drugiej bywa trudne.
To wtedy musimy zasłużyć sobie na szacunek i wtedy jesteśmy najbardziej oceniani, sprawdzani i poddawani próbom radzenia sobie w różnych sytuacjach. To wówczas możemy wpaść też w pułapki samouwielbienia czy dyktatury i stać się niestety złym szefem. Można jednak tego uniknąć, kierując się prostą zasadą – być fair w stosunku do innych. Ta reguła towarzyszyła również mi na mojej drodze ku byciu szefową i spełniła się w stu procentach. Ktoś, kto gra fair, zawsze zasłuży na dobrą opinię i niczego nie musi się obawiać – w razie problemów z pewnością będzie mógł liczyć na wsparcie zespołu.

Szef czy szefowa?

Stosunek do emocji – oto kluczowa sprawa oddzielająca szefów od szefowych. Mężczyźni bywają z reguły bardziej konkretni, kobiety bardziej emocjonalne – mówi Anna Rogińska i dodaje, że ona zawsze jednak wolała pracować z szefami na czele zespołów. To oczywiście tylko uogólnienia, wynikające z naszej natury, żeńskich i męskich pierwiastków, które jakoś nas charakteryzują. W dzisiejszych czasach słusznie odchodzi się od tej generalizacji, dyskutuje o parytetach i daje zarówno panom jak i paniom – szansę, z której wiele przedstawicielek tzw. płci pięknej korzysta z ogromnym powodzeniem, świetnie sprawdzając się w roli szefowych – mówi przedstawicielka Grupy VIPoL. Choć nie da się ukryć, że kobiety wciąż mają bardziej pod górkę, jeśli chodzi o rozwój kariery, wciąż mocniej angażują się w życie rodzinne, wciąż jeszcze muszą walczyć ze stereotypami i przerywać kariery ze względu na rolę matek. Wyzwania te mogą jednak również wzmacniać i sprawić, że to właśnie panie szybciej dojrzewają do roli szefów.

Nie bez powodu mówi się, że ludzie nie odchodzą ze złej pracy, lecz od złych szefów – rola szefa jest więc niezwykle istotna.  Fajny szef to fajna praca – również dla samego szefa!

Grupa VIPoL to agencja pracy tymczasowej, która oferuje m.in. leasing unikalnych specjalistów oraz pracowników fizycznych. Firma, działająca na polskim rynku od 2010 roku, zapewniła pracę dziesiątkom tysięcy osób. Zespół tworzą profesjonaliści w dziedzinach HR, zarządzania biznesowego oraz prawa dotyczącego zatrudnienia i legalizacji pobytu obcokrajowców. Misją firmy pod hasłem „Pracujemy razem” jest łączenie ludzi w relacjach zawodowych ponad granicami państw, zapewniając obcokrajowcom szansę na godne życie. Biura grupy VIPoL znajdują się w Polsce, w Niemczech i na Ukrainie.  Więcej informacji: www.vipolgroup.eu

Fundacja VIPoL Wspieramy razem – pomysłodawca kampanii Pracodawca bez Granic – powstała po to, by wesprzeć polskich pracodawców w sprostaniu wyzwaniom współczesnych czasów. Działalność Fundacji oparta jest na monitorowaniu sytuacji w polskich firmach, zatrudniających obcokrajowców oraz reagowaniu na bieżące zapotrzebowanie osób i podmiotów nawiązujących współpracę. Podejmuje też różnorodne inicjatywy, mające na celu aktywizację i integrację społeczną, przeciwdziałanie wykluczeniu, a także uproszczenie procedur zatrudniania obcokrajowców. Ponadto udziela wsparcia pracownikom i edukuje przedsiębiorców otwartych na zatrudnianie kandydatów spoza Polski. https://fundacjavipol.eu

Pełnosprawny w swojej niepełnosprawności

To Krzyś, mały Rycerz, który każdego dnia dzielnie walczy o sprawność dla siebie i o uśmiech na twarzach rodziców. Jego historia zaczęła się od przedwczesnego porodu. Urodził się jako wcześniak w zaledwie 34. tygodniu ciąży. Ważył jedynie 1700 gram i od razu stwierdzono u niego ciężką zamartwicę oraz wylew dokomorowy drugiego stopnia. Wszystko, co poznał w pierwszych tygodniach swojego krótkiego życia, to sale szpitalne, pielęgniarki i lekarze. Minęło dużo czasu zanim mógł wrócić z mamą i tatą do domu, a już w 7. miesiącu życia znalazł się z powrotem w szpitalu, aby podczas operacji na otwartym sercu kardiochirurdzy mogli zamknąć otwór międzyprzedsionkowy w jego małej piersi.

Niestety historia leczenia, która zaczęła się 24 stycznia 2014 roku wraz z narodzinami Krzysia, nie dobiegła końca do dziś. Ciężka zamartwica, operacja serca, rehabilitacja, padaczka – to jego dzieciństwo… Zespół dolegliwości, których doświadczył chłopiec na przestrzeni ostatnich lat, zostały zdiagnozowane jako Mózgowe Porażenie Dziecięce, wzmożone napięcie mięśni wraz z elementami atetozy, a także padaczka. Już w pierwszym roku życia rodzice i lekarze zauważyli, że Krzyś jest opóźniony psychoruchowo w stosunku do innych dzieci – nie mówił, nie chodził, miał problemy z gryzieniem i żuciem stałych pokarmów.

Przez ponad 8 lat swojego życia Krzyś przeszedł niezliczone ilości różnego rodzaju terapii (w tym kilka serii podaży komórek macierzystych) i rehabilitacji – brał udział między innymi w zajęciach z logopedii, neurologopedii, terapii wodnej, integracji sensorycznej, hipoterapii, terapii ręki, dogoterapii, muzykoterapii, komunikacji alternatywnej, z psychologiem czy terapii Masgutowej. Wyjeżdżał wiele razy na leczenie, szukając pomocy w Polsce i zagranicą. Niestety pomoc dalej jest potrzebna. Postępy Krzysia są ogromne (wbrew wszelkim przewidywaniom i prognozom), nie będą jednak możliwe bez dalszego leczenia. W rehabilitacji najważniejsza jest natomiast jej ciągłość, dlatego właśnie rodzice Krzysia zwracają się za pośrednictwem Fundacji Rycerze i Księżniczki z prośbą o wsparcie.

„Nasz Synek to niesamowita iskierka, pełna radości i ogromnej pogody ducha. Uśmiech praktycznie nigdy nie znika mu z buzi, wciąż jest ciekawy świata i ludzi. Jest bardzo otwartym i radosnym chłopcem. Krzyś jest również małym „tytanem pracy”, każdego dnia walczy o siebie i małymi kroczkami dąży do celu, aby BYĆ PEŁNOSPRAWNYM W SWOJEJ NIEPEŁNOSPRAWNOŚCI” – z miłością opowiadają rodzice.

Obecnie Krzyś ma około 18 terapii w tygodniu. Samodzielność, pełnosprawność, mowa – to wszystko jest bardzo realne, ale wymaga ogromnych nakładów pracy… i pieniędzy. Jak zatem możemy pomóc Krzysiowi?

Wystarczy wykonać przelew na zbiórkę Krzysia Jendrusiaka – podopiecznego Fundacji „Rycerze i Księżniczki” na stronie www.rik.pl/krzys/

Rycerze i Księżniczki to fundacja pomocy dzieciom i osobom dorosłym, działająca od 2015 roku. Od początku jej misją jest niesienie pomocy w leczeniu i rehabilitacji oraz zapewnianie wsparcia rodzinom chorych. Do historii i potrzeb każdego z Podopiecznych podchodzi indywidualnie, z empatią i ogromnym zaangażowaniem. Dzięki temu skutecznie pozyskuje środki na leczenie – do tej pory na potrzeby Podopiecznych zebrała ponad 23 miliony złotych. Więcej na: www.rik.pl

Wieże do zdobycia i potwory do pokonania, czyli Rycerze i Księżniczki w akcji

To już 7 lat działania, 81 podopiecznych i ponad 23 mln złotych zebranych przez Fundację Rycerze
i Księżniczki na potrzeby chorych – przede wszystkim dzieci. Do efektów działań Fundacji można podejść na poziomie pragmatycznym i rozumowo, choć nie tak łatwo rozprawić się z emocjami, które towarzyszą codziennej walce o życie Podopiecznych, i nadać im matematycznego wydźwięku. Na szczęście dobro nie wymaga od nas rozliczeń, a Fundacja działa odważnie dalej, aktywnie szukając ludzi dobrej woli, którzy będą chcieli razem z nią podawać pomoc dalej.

Historia Rycerzy i Księżniczek zaczęła się od Antosia, cierpiącego na poważną chorobę nowotworową – guza mózgu AT/RT. Chłopiec niestety zmarł, ale jego historia stała się impulsem do zwiększenia wysiłków na rzecz kolejnych Podopiecznych. A że Fundacja Rycerze i Księżniczki powstała z potrzeby serca, dlatego stawia na indywidualne podejście oraz głębokie zaangażowanie w walkę o powrót do zdrowia każdego chorego.

Naszą siłą napędową jest wiara w to, że w każdym człowieku tkwi potencjał do wprowadzania pozytywnych zmian w świecie. Chcemy sprawiać, aby niemożliwe stawało się możliwe, a ludzie nabierali nadziei i jednoczyli się w jednym, wspólnym celu – stwierdza Anna Krawczyk, prezes Fundacji Rycerze i Księżniczki.

Mówi się, że ratując jedno życie, ratuje się cały świat. Zakończona sukcesem zbiórka funduszy na leczenie dziecka to zatem nie tylko efekt mierzalny finansowo, to również sukces odniesiony na polu budowania społeczności ludzi wrażliwych na cudze cierpienie – coś, czego nie da się oddać liczbami, co jest nieuchwytne, trudno dostrzegalne, metafizyczne i… jednocześnie chyba najważniejsze.

Gdyby jednak ludzkie współczucie można było poddać ocenie, znawcami w tej materii byliby z pewnością darczyńcy oraz działacze Fundacji Rycerze i Księżniczki. Świadczy o tym rozmach inicjatyw pomocowych, podejmowanych na rzecz Podopiecznych w ostatnich 7 latach.

Wśród działań dobrze wszystkim znanych, takich jak zbiórki środków do puszek czy kampanie informacyjne w internecie, znalazły się także koncerty, pikniki, festyny oraz biegi charytatywne (te ostatnie między innymi przy wsparciu PKO). Apel Fundacji dotarł nawet za granicę i przebił się przez ogromny i charakterystyczny dla naszych czasów szum informacyjny do gwiazd piłki nożnej światowego formatu, występujących wówczas w Realu Madryt. Film z pozdrowieniami dla chorego na siatkówczaka Piotrusia wyświetlono ponad 3 miliony razy, a cała akcja odbiła się w mediach szerokim echem i pozwoliła na zebranie całej potrzebnej na leczenie sumy w niespełna dwa tygodnie. Nic zresztą dziwnego. Sam Cristiano Ronaldo, Gareth Bale czy Luka Modrić w języku polskim przesyłający życzenia siły i wytrwałości choremu chłopcu z Polski to coś, co zdecydowanie zadziałało na emocje i wyobraźnię darczyńców.

Przesłanie i działalność Fundacji odbiły się szerokim echem w świecie mediów również w Polsce, a publikacje opowiadające historie Podopiecznych oraz zachęcające do udziału w zbiórkach pojawiały się w największych portalach i telewizjach w kraju m.in. TVN, TVN24, TVP, Wirtualna Polska, natemat.pl, onet.pl, kobieta.onet.pl, medonet.pl, Radio Eska czy Business Insider, ale także w licznych mediach regionalnych, które z entuzjazmem wspierały zbiórki lokalne na rzecz Podopiecznych.

Na rzecz Fundacji działało również wiele firm w ramach realizacji celów CSRowych, wspierając Podopiecznych finansowo, poprzez wolontariat oraz oferując usługi na rzecz promocji zbiórek. Wśród najlepiej znanych marek znalazł się Rossmann, Biedronka-Jeronimo Martins, Nissan, Clear Channel Polska czy Intercars oraz kilka Galerii Handlowych z całego kraju.

Darowizny na rzecz działalności Rycerzy i Księżniczek zostały przekazane między innymi przez Prezydenta Andrzeja Dudę oraz Pierwszą Damę, Agatę Kornhauser-Dudę, a wsparcie w postaci krótkiego filmiku zachęcającego do udziału w akcjach Fundacji nagrał między innymi Robert Biedroń.

Wsparcie nadeszło również ze strony świata sportu i show-biznesu. Przez ostatnich 7 lat Fundacja Rycerze i Księżniczki zaangażowała w różnego rodzaju działania około 150 celebrytów z wielu odmiennych dziedzin. Wśród sportowców angażujących się w zbiórki na rzecz Podopiecznych można wymienić Kamila Stocha, Piotra Małachowskiego, gwiazdy Gali KSW (które umieściły logo Fundacji na swoich strojach podczas walki wieczoru), piłkarzy Legii Warszawa oraz Ruchu Chorzów.

Działalność Fundacji od lat wspierają artyści, celebryci i dziennikarze. Wśród najbardziej zasłużonych Ambasadorów należy wymienić Rafała Mroczka, Karolinę Gorczycę oraz Leszka Stanka – każde z nich brało udział w wielu akcjach Fundacji, inicjowali nowe oraz pełnili role reprezentacyjne, angażując do pracy koleżanki i kolegów z branży. Oprócz ich nieocenionej pracy Fundacja wiele razy, wyrażając swoją wdzięczność, wymieniała postaci takie jak: Magda Gessler, Monika Olejnik, Doda, Artur Barciś, Michał Szpak, Kayah, Grażyna Wolszczak, Cezary Żak, Kinga Preis, Misiek Koterski, Stachursky, Piotr Rubik, Kamil Bednarek, Barbara Kurdej-Szatan, Katarzyna Zielińska, Katarzyna Wojciechowska, Anna Dereszowska, Rafał Brzozowski, Kamila Polak, Anna Piecaba, Anna Wyszkoni, O.S.T.R., członkowie kabaretu Ani Mru Mru, a nawet Profesor Jan Miodek.

Wsparcie nadeszło także ze strony niesamowicie wówczas popularnego twórcy Youtubowego – Cezika. Bezpośrednia i bardzo prosta w przekazie piosenka o zbiórce dla podopiecznego Fundacji pomogła zebrać aż 1,5 miliona złotych w niespełna trzy tygodnie!

Liczni celebryci wsparli Fundację, biorąc udział w akcji #BransoletkiOdSerca – sam proces tworzenia bransoletek został uwieczniony na filmie, który można obejrzeć na kanale Fundacji. To i wiele innych działań znalazło swoją kulminację podczas obu edycji Gali Rycerzy i Księżniczek. Wówczas to uhonorowano wiele postaci ze świata show-biznesu za ich wkład w zbiórki na rzecz Podopiecznych.

Apele Fundacji powtarzane były zatem w całym kraju oraz za granicą. A wszystko to, paradoksalnie, po cichu… Fundacja bowiem nigdy nie wychodzi na pierwszy plan. Najważniejsi są Podopieczni i to właśnie ich twarze i ich historie wychodzą na światło dzienne. W tle pozostają cisi działacze Fundacji, którzy oddają całe swoje serce na rzecz innych, budując społeczność wrażliwych wolontariuszy.

Aby dołączyć do tych, którzy ratują świat, wystarczy wejść na stronę Fundacji i zapoznać się z aktualną działalnością i listą potrzebujących. Fundacja z radością przyjmie każdego rodzaju pomoc i wsparcie na rzecz Podopiecznych!

Rycerze i Księżniczki to fundacja pomocy dzieciom i osobom dorosłym, działająca od 2015 roku. Od początku jej misją jest niesienie pomocy w leczeniu i rehabilitacji oraz zapewnianie wsparcia rodzinom chorych. Do historii i potrzeb każdego z Podopiecznych podchodzi indywidualnie, z empatią i ogromnym zaangażowaniem. Dzięki temu skutecznie pozyskuje środki na leczenie – do tej pory na potrzeby Podopiecznych zebrała ponad 23 miliony złotych. Więcej na: www.rik.pl

Jak funkcjonować w stanie zagrożenia?

Jak funkcjonować w stanie zagrożenia?

Odkąd wybuchła pandemia, a teraz wojna w Ukrainie, żyjemy w stanie ciągłego zagrożenia. O to, jak sobie radzić z coraz trudniejszymi emocjami na co dzień, zapytaliśmy Agnieszkę Oczkowską, autorkę bloga TrojeDzieci.org, mamę trójki dzieci z niepełnosprawnościami, która od ponad dwudziestu lat zmaga się z ciężarem zaskakujących wyzwań, rewidujących wszelkie życiowe plany.

 

Agnieszko, wraz z mężem Tomkiem macie za sobą bardzo trudne doświadczenia związane z chorobami Waszych dzieci. Czy mogłabyś podzielić się swoimi przemyśleniami i wiedzą o tym, jak funkcjonować w trudnej rzeczywistości, w stanie ciągłego zagrożenia? Czy i jak można się tego nauczyć?

Powiem szczerze, że życie w ciągłym poczuciu zagrożenia jest bardzo trudne. Z powodu chorób moich dzieci, żyję w takim lęku od ponad dwudziestu lat. Jednak w obliczu wojny zaczynam na to patrzeć trochę inaczej. Uświadomiłam sobie na przykład, że, gdyby wojna wybuchła w Polsce, zapewne nasza rodzina nie byłaby w stanie się ewakuować!  Mój syn Jaś jest dzieckiem leżącym, oddychającym z pomocą respiratora, odżywiającym się przez sondę. Drugi syn Franek potrzebuje leków na cukrzycę, z którą się zmaga.  Gdyby skończyła mu się insulina, po prostu umarłby w przeciągu kilku dni. Ewa – nasza najstarsza córka – ma problemy z poruszaniem, drżeniem rąk, potrzebuje specjalistycznej opieki. Nie, my po prostu nie moglibyśmy uciekać… I teraz wiem, że taki lęk towarzyszył mi podświadomie przez te wszystkie lata – lęk wynikający z poczucia, że jesteśmy słabsi. A długotrwałe życie w poczuciu lęku i bezpośredniego zagrożenia to ogromne obciążenie… Nie wiem, czy można się do tego przyzwyczaić.

A co pomaga, by się odnaleźć w ekstremalnie trudnej sytuacji?

Na pewno pomaga spontaniczne działanie tu i teraz, a także próba nazwania swoich emocji, zdefiniowania stanów w jakich się znajdujemy. To, że teraz wszyscy pomagamy uchodźcom z Ukrainy, to ważna sprawa nie tylko dla uciekinierów, ale i dla pomagających. Działanie daje poczucie sprawczości. Jeśli możemy coś zrobić i to robimy, czujemy, że jesteśmy potrzebni, a co za tym idzie, mamy satysfakcję i poczucie sprawczości. Jeśli zaś chodzi o nazywanie emocji to jest to proces. Chociaż moje dzieci chorują już bardzo długo, ja szczerze mówiąc nie do końca jeszcze nazwałam wszystkie uczucia, które mi towarzyszą w różnych sytuacjach. Często, broniąc się przed emocjami, po prostu zamrażam je w sobie z obawy, że jeżeli to wszystko jest prawdziwe, to nie będę mogła tego znieść.  Myślę, że podobnie mogą czuć się teraz uciekający przed wojną. Ważne jednak, by skupić się na działaniu, bo to realnie pomaga. Chodzi zarówno o szukanie możliwości, jak radzić sobie w konkretnych sytuacjach tu i teraz, ale też o myślenie długofalowe. Najgorsza jest apatia, poczucie bezradności – to jest coś, z czym trzeba się uporać, by móc funkcjonować w poczuciu zagrożenia.

Jednym z uczuć, które towarzyszy nam w stanie zagrożenia jest z pewnością strach, że sobie nie poradzimy, ale też rozczarowanie, że nie możemy już realizować swoich planów. Jak możemy sobie z tym poradzić?

Niestety na rozczarowanie nie ma recepty, przynajmniej mi nie udało się jej znaleźć. W moim przypadku konieczna była rezygnacja z zawodu prawnika. O ile przez pierwsze lata w domu nie przeszkadzało mi to tak mocno, to w miarę upływu lat ta szkoda wydawała mi się coraz większa. Wydaje mi się, że poczucie straty pozostanie ze mną już na zawsze. Nie pozbędę się żalu do świata i losu, że musiałam dokonać takiego wyboru. Trzeba jednak radzić sobie i z tą stratą – i tu też pomaga działanie, specjalizacja w tym, co akurat jest potrzebne.  Ja straciłam szansę na rozwój zawodowy, ale nauczyłam się mnóstwa innych ról – roli pielęgniarki, rehabilitantki, edukatorki, psycholożki. Świadomość, że jestem potrzebna – na pewno jest w tym wszystkim bardzo ważna.

Ludzie w poczuciu zagrożenia zachowują się różnie, jednak ważne jest, aby być z kimś. Wy z Tomkiem się wspieracie, jesteście razem we wszystkim, co Was spotyka. Jak bycie razem pomaga w takim momencie?

Bycie razem jest bardzo ważne, bo łatwiej jest wspólnie stawiać czoła przeciwnościom losu. Jeśli masz osobę, którą kochasz i czujesz się przy niej bezpiecznie, to w sytuacji zagrożenia łatwiej wszystko udźwignąć. Teraz obserwujemy samotność kobiet z Ukrainy, które musiały rozstać się ze swoimi mężczyznami na granicy. Przyjeżdżają z dziećmi, często zupełnie bez planu. One szczególnie zasługują na nasze wsparcie. Muszą poczuć, że nie są same.

W stanie zagrożenia możemy mieć problemy ze snem. Ty też zapewne przeżyłaś tysiące bezsennych nocy. W jaki sposób wpływa na nas brak snu spowodowany zmartwieniem?

Brak snu jest bardzo niebezpieczny. Powoduje chroniczne zmęczenie, trudność w ocenie sytuacji, poczucie totalnej bezradności. Długotrwała bezsenność może wywołać depresję, która jest bardzo groźną chorobą. Dlatego tak ważne jest zapewnienie wszystkim, znajdującym się w stanie wielkiego lęku, odpowiedniej przestrzeni do odpoczynku. Ludzie, którzy udostępniają uchodźcom swoje domy, pomagają znaleźć nocleg – robią wielką robotę. Możliwość regeneracji choć na chwilę jest czymś, co w stanie zagrożenia pozwala jakoś funkcjonować.

Wspominasz o noclegu dla uchodźców. Jak jeszcze Twoim zdaniem można pomagać?

Na wszystkie sposoby. Pomaganie zawsze jest dobre i każdy może znaleźć sferę, w której może wesprzeć potrzebujących. Zorganizowanie transportu, zapewnienie podstawowych potrzeb takich jak jedzenie, nocleg, codzienne zajęcia dla dzieci – to jest coś, co trzeba zrobić na początku. Potem trzeba skupić się na pomocy w opracowaniu jakiegoś planu na to, co dalej. Dla mnie bardzo ważne jest też wspieranie tych, którzy zostali w Ukrainie. Ja w swoim otoczeniu staram się organizować potrzebne produkty i w jakiś sposób dostarczać je do tych osób, które walczą o przetrwanie na terenach objętych wojną. Muszę powiedzieć, że jestem dumna z Polaków, że stanęli murem za Ukrainą.

Faktycznie możemy zaobserwować ogromny społeczny zryw, ale pomaganie właściwie dopiero się zaczęło.  Pytanie, na ile nam wszystkim wystarczy energii i dobrej woli? W końcu życie toczy się dalej, więc jak mamy się odnaleźć w tej nowej sytuacji? Czy Twoim zdaniem wolno nam w ogóle żyć normalnie i mówić o naszych problemach w obliczu wojny w Ukrainie?

Myślę, że wolno a nawet trzeba to robić, ponieważ, dokładnie jest tak, jak powiedziałaś – żyjemy dalej i dalej mamy wszystkie problemy. One nie znikają. Musimy jednak dołożyć do nich kolejne elementy. Teraz, gdy wybuchła wojna, wszyscy pomagamy, ale musimy założyć, że to może być długi proces. Ja, opiekując się dziećmi przewlekle chorymi, wiem, że wsparcie jest im potrzebne stale, dlatego niezwykle ważne jest żebyśmy zachowali siły też na później, bo niestety wygląda na to, że ta straszna sytuacja szybko się nie skończy.

W takim razie jak odzyskać nadzieję na lepsze jutro?

Trzeba zawsze szukać jasnych stron życia. Mnie otuchy dodaje fakt, że cały zachodni świat stanął murem za Ukrainą. To, co robimy do tej pory, czyli udzielanie wsparcia, pomocy humanitarnej, praca nad systemowymi rozwiązaniami – to wszystko daje nadzieję, że będzie lepiej.

Agnieszka i Tomasz Oczkowscy są rodzicami trójki niepełnosprawnych dzieci: Ewy, chorej na galaktozemię, Franka, który urodził się bez prawego przedramienia, a także cierpi na cukrzycę typu 1 i guza podwzgórza mózgu oraz Jasia, zmagającego się podobnie jak siostra z galaktozemią, dziecka leżącego i od kilku lat funkcjonującego dzięki respiratorowi podtrzymującemu oddech. Rodzina korzysta ze wsparcia Fundacji Dzieciom Zdążyć z Pomocą, Fundacji Siepomaga.pl oraz z własnych zbiórek poprzez stronę www.trojedzieci.org

Dane dla podatników, którzy chcą wesprzeć 1% rodzinę Oczkowskich: KRS 0000037904, cel szczegółowy 1%   12729 Oczkowski Jan Franciszek Ewa