Prowadził szkołę artystyczną w Kanadzie

Polska szkoła artystyczna w Kanadzie

Wojtek Gawenda to nie tylko znany artysta kabaretowy, aktor, autor tekstów i piosenkarz, ale także człowiek o bardzo bogatym życiorysie, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Jednym z podjętych przez niego wyzwań było prowadzenie w Kanadzie szkoły artystycznej zarówno dla polskojęzycznych jak i angielskojęzycznych  młodych artystów.

Prowadzenie szkoły to niezwykle ważna i wymagająca odpowiedzialności praca. Decyzje, które podejmowane przez zarząd, mają ogromny wpływ na przyszłość kilkuset uczniów, co wymaga dużego zdecydowania i świadomości. Jednak, jeśli pracujemy dobrze, edukacja może przynieść wielkie korzyści. Nie bez powodu mówi się, że edukacja to podstawa, ponieważ szkoła jako instytucja ma ogromny wpływ na rozwój młodych umysłów.

Artysta Dyrektorem

Wojtek Gawenda jest związany ze sceną przez całe swoje życie. Dlatego nie powinno nikogo dziwić, że będąc na emigracji i obcując z tamtejszą Polonią, postanowił pomóc im w rozwijaniu ich artystycznych marzeń. Przez 15 lat dzielił się swoją wiedzą z młodymi artystami i wychował całe pokolenia twórców.

O decyzji założenia szkoły, jak zwykle w życiu, zadecydował przypadek. Pewnego dnia otrzymałem propozycję od pewnej Polki, aby kupić istniejącą szkołę muzyczną. Szkoła radziła sobie świetnie i właścicielka chciała zostawić ją w rękach osoby, która się nią dobrze zaopiekuje. Od razu zobaczyłem w tym szansę i bez większego zawahania odkupiłem szkołę i przejąłem w niej sterowanie. Szkoła była dwujęzyczną, prowadzono zajęcia po polsku i angielsku, jednak z większym naciskiem na ten drugi język,  ponieważ jak wiadomo terminologia muzyczna w tej części kontynentu, wymaga angielskiego – mówi artysta.

Specyfika szkoły

Szkoła artystyczna to placówka edukacyjna jak każda inna, ale ze  swoją własną specyfiką. Jest to szkoła, w której prawdziwi artyści uczą młodych aspirujących, jak mogą odkryć i rozwinąć swoje talenty. Nauka śpiewu, tańca, czy aktorstwa, wygląda zupełnie inaczej niż uczenie się matematyki, fizyki lub historii co nie oznacza, że potrzeba do nich mniej pracy. Wręcz przeciwnie, szlifowanie umiejętności artystycznych wymaga dużo większej ilości determinacji i zapału.

Szkoła zajmowała się kształceniem dzieci od najmłodszych lat. W szkole uczyliśmy też starsze dzieci i nastolatków. Co ciekawe, zdarzało się, że do szkoły uczęszczali dorośli. Rodzice dzieci, którzy w wolnych chwilach spełniali swoje dziecięce marzenia o nauce i rozwijaniu umiejętności artystycznych. Szkoła, zanim zostałem jej właścicielem, była przede wszystkim szkołą muzyczną. Ponieważ z zamiłowania i trochę z wykształcenia jestem aktorem, postanowiłem rozszerzyć działalność i dołożyłem dodatkowe kierunki –  Studio Rysunku i Malarstwa, Studio Tańca oraz oczywiście Studio Wokalno- Teatralne. To ostatnie, było moim oczkiem w głowie. Zajęcia na tym profilu były prowadzone tylko w języku polskim, a wystawiane przedstawienia czy musicale, również były w języku polskim. Zainwestowaliśmy w kameralną scenę z profesjonalnym sprzętem, dzięki czemu dzieci mogły poczuć się jak na prawdziwej scenie, na której  prezentowały faktycznie profesjonalne przedstawienia –mówi Wojciech Gawenda.

Rozwój i sukcesy

Każda szkoła musi osiągać pewne wyniki, dlatego dla szkoły istotne jest, aby uczniowie mieli szansę się wykazać. Ważnym elementem budowania prestiżu szkoły artystycznej jest np. zwycięstwo ucznia w konkursie czy festiwalu, dzięki czemu szkoła jest coraz bardziej rozpoznawalna na rynku edukacji artystycznej. Jak wiadomo, miarą szkoły są jej efekty.

Nie mieliśmy problemów z przyciąganiem uczniów, ponieważ moja szkoła miała ogromne szczęście z nauczycielami, którzy prowadzili zajęcia na naprawdę wysokim poziomie. Byli to wybitni pedagodzy, posiadający wyższe wykształcenie muzyczne. Dodatkowo większość z nich była również znakomitymi artystami, którzy odnosili sukcesy. Takim przykładem była nauczycielka , która nie tylko ukończyła Akademię Muzyczną w Warszawie i występowała tam w Teatrze Narodowym czy Roma, ale także ukończyła Akademię Muzyczną tutaj, w Kanadzie. Jej uczniowie regularnie wygrywali konkursy i zdobywali nagrody. Wszyscy nauczyciele byli naprawdę dobrzy, nie miałem na co narzekać. Cieszyłem się z każdej współpracy z nimi i podziwiałem ich osiągnięcia przez całe 15 lat. Wspominam ten okres z dużym ciepłem. Uczniowie, którzy uczetniczyli w zajęciach w Studiu Wokalno-Teatralnym miełi okazję szlifować język polski, poznawać polska literaturę, sztukę i dzięki temu zaczęłi operować doskonałą polszczyzną, gubiąc kanadyjski akcent. Wychowaliśmy całe pokolenie artystów. Dzisiaj są to już dorośli ludzie, a z niektórymi  nadal utrzymuję kontakt w ramach naszej działalności kabaretowej kabaretu „Pod Bańką”, gdzie razem nadal spełniamy swoje artystyczne marzenia.

Polski artysta za granicą

Rozmowa z Wojciechem Gawendą. Polskim artystą kabaretowym, który od 31 lat mieszka w Kanadzie, gdzie prowadzi swoją działalność artystyczną.

Jak wygląda promowanie kabaretów w Kanadzie? Co robi Pan aby przyciągać widzów? Czy wygląda to inaczej, niż w Polsce?

Jak w każdej braznży a kabaret nie jest tutaj wyjątkiem, w promocji produktu najlepszym sposobem promocji jest jakość samego produktu. Dlatego najlepszą promocją  kabaretu jest scena i publiczność, która od razu, na bieżąco weryfikuje ”produkt”. Cisza, znużenie, brak reakcji dość jednoznacznie i brutalnie sugeruje, że ów „produkt” jest nietrafiony. Salwy śmiechu, szampańska zabawa na widowni  i pytania kiedy będzie następny program dosyć jednoznacznie z kolei sugerują, że „produkt” sprzedał się wyśmienicie. No ale oczywiście zanim nastapi owa weryfikacja „na żywo” to jakoś publiczność musi się dowiedzieć kiedy i gdzie ma się zjawić. Tutaj reklama nie różni się od tej w Polsce:są  komunikaty radiowe, telewizyjne, prasowe a w dzisiaejszych czasach rónież, a może przede wszystkim , informacje w internecie,mediach społecznościowych. Wykorzystujemy również banaery, plakaty i ulotki.

Czy wystawia Pan kabarety również dla kanadyjskiej publiczności? Jeśli nie, to czy planuje Pan robić to w przyszłości?

Nie występuję dla kanadyjskiej publiczności angielskojęzycznej tylko dla polonijnej czyli dla kanadyjczyków polskiego pochodzenia, więc moje programy są w języku polskim i adresowane  do polskojęzycznej publiczności. Nie jest to wynikiem bariery językowej a bardziej bariery mentralnej. Urodziłem się i wychowałem nad Wisłą, więc moje poczucie humoru, dowcipu jest zdecydowanie różne  od anglosaskiego. Oczywiście są jakieś podobieństwa ale różnic jest zdecydowanie więcej, więc wolałem dla zdrowia psychicznego zarówno mojego jak i publiczności pozostać przy polskim poczuciu humoru.

Czy kiedyś sie to zmieni? No cóż, stare powiedzenie mówi „never say never” czyli „nigdy nie mów nigdy”, więc nie będę się zarzekał, że nie bedę wystepował  dla angielskojęzycznej publiczności ale na dzień dzisiaejszy nie planuję takiego ruchu.

Czy występy, które organizuje Pan w Kanadzie różnią się od tych kabaretów wystawianych w Polsce?

Niczym się nie różnią. Polska i polski kabaret, który rozwijał się na przestrzeni ponad stu ostatnich lat wytworzył unikatową formę. Jest to połączenie kabaretu literackiego z politycznym i jest to śmiem twierdzić, ewenement na skalę światową. Ja również wychowałem się w tym nurcie i taką formę kabaretu lubię, promuję i tworzę. Jeżeli dodać do tego wspaniałą polonijną publiczność, która kapitalnie się bawi i „łapie” wszystkie dowcipy ( a jest to też opinia topowych  kabaretów przyjeżdżających  z Polski) to można śmiało powiedzieć, że przedstawienia kabaretowe jeżeli chodzi o formę  niczym się nie róznia od tych,które wystawiane są w Polsce.

Zdzisław Beksiński jako meloman, który „bez muzyki by nie istniał”

Zdzisław Beksiński to wybitny Artysta, znany na świecie przede wszystkim z mrocznych i tajemniczych obrazów, które na zawsze zapadają w pamięci. Mało kto jednak wie, że oprócz rysunku, fotografii, grafiki i rzeźbiarstwa, specjalną rolę w jego życiu odgrywała muzyka. W hołdzie jego kunsztu artystycznego oraz pasji do muzyki już 24 września w katowickim Spodku odbędzie się unikalne wydarzenie artystyczne pod nazwą Świat Mistrza Beksińskiego, czyli koncert muzyki współczesnej z projekcją „poruszonych” dzieł oraz wystawą oryginalnych obrazów Mistrza.

W ciągu dnia ciszy wręcz nie cierpię. Mogę malować wyłącznie przy muzyce, ale mogę słuchać muzyki też wyłącznie przy malowaniu. Słucham muzyki przez dziesięć, czasem czternaście godzin dziennie. Słucham jej dla przyjemności, a nie z obowiązku – mówił Zdzisław Beksiński w jednym z wywiadów. Niewątpliwie to właśnie muzyka przyczyniła się do wyjścia spod ręki artysty wielu surrealistycznych i ikonicznych dzieł.

Niewiele mówiło się o zamiłowaniu Zdzisława Beksińskiego do muzyki, częściej ten wątek pojawiał się przy osobie syna Tomasza Beksińskiego, którego autorska audycja „Trójka pod księżycem” zyskała miano kultowej. Tymczasem pasję do dźwięków Tomasz przejął właśnie po swoim nietuzinkowym ojcu.

Zdzisław Beksiński posiadał wyjątkowo szeroką kolekcję płyt. Swoje zamiłowanie do dzieł konkretnego kompozytora mierzył ilością zajętego przez jego dyskografię miejsca na półce. Na co dzień Artysta słuchał rocka oraz popu, ale to muzyka klasyczna dawała mu największą rozkosz. O swoim zafascynowaniu tym szlachetnym gatunkiem pisał w listach do Piotra Dmochowskiego, miłośnika i kolekcjonera dzieł sztuki Mistrza oraz jego partnera biznesowego. Wspominał w nich o swoim uznaniu do twórczości m.in. Ernesta Blocha, Piotra Czajkowskiego, Edwarda Griega, a o Chaussonie pisał: Uwielbiam jego Symfonię op 20 – polecam gorąco płytę nagraną we Francji pod dyrekcją Plassona na EMI-Cadres Rouges powinno to być do dziś w handlu. Szczególnie finał jest obłędnie piękny. Jeśliby wyszła reedycja tego samego wykonania na Compact Disc, to zaraz bym kupił, gdyż płytę zdarłem na wiór słuchając wielokrotnie.

O Mieczysławie Karłowiczu natomiast: Jest to też mój ulubiony kompozytor. Uchodzi u nas za epigona Ryszarda Straussa, być może po części słusznie, ale jego muzyka jest dla mnie nieporównywalnie głębsza, poza tym jest mi bliski pod tym względem, że wszystko, co pisał, było albo smutne, albo melancholijne. Z kolei druga i ósma symfonia Gustava Mahlera wywoływała u Beksińskiego zaprzestanie pracy, wymachiwanie rękoma i łzy w oczach. Specjalne znaczenie dla artysty miała twórczość niemieckiego kompozytora Alfreda Schnittke, który uznawany jest za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli postmodernizmu w muzyce. Jego wyjątkową kompozycję będzie można usłyszeć na żywo w Katowicach.   

W związku z silnym połączeniem twórczości Zdzisława Beksińskiego z muzyką, Fundacja Beksiński aranżuje w katowickim Spodku 24 września pokazanie obrazów Mistrza
w integralnym połączeniu z kompozycjami, których on sam słuchał – zabieg ten umożliwi widzom pogłębienie wrażeń emocjonalnych nieodłącznie związanych z odbiorem sztuki Beksińskiego. Na początku koncertu usłyszymy utwór „Sine Titulo”, skomponowany przez Szymona Sutora, dyrygenta i kierownika muzycznego projektu specjalnie na potrzeby koncertu – mówi Michał Barycki z Fundacji Beksiński, producent wydarzenia. W drugiej części orkiestra wykona „Requiem” Alfreda Schnittke. Utwory będą połączone dramaturgicznie z prezentacją multimedialną prac Artysty. Ponadto na wszystkich uczestników czekać będzie wystawa oryginalnych obrazów Zdzisława Beksińskiego, na jej odwiedzenie zapraszamy w dniu koncertu od 17.00 oraz po koncercie do 22.00 – dodaje.

Śledź informacje na bieżąco i zarezerwuj czas, aby poznać Świat Mistrza Beksińskiego! Bilety na wydarzenie można zakupić na stronie. Organizator oferuje również specjalne zniżki
dla grup szkolnych i darmowe bilety dla ich opiekunów!


Fundacja Beksiński –Fundacja Beksiński formalnie działa od 2006 roku. Jej celem jest promowanie twórczości wielkiego polskiego malarza Zdzisława Beksińskiego, a także Muzeum Historycznego w Sanoku (gdzie znajduje się największa kolekcja obrazów artysty). Jej założyciele – Państwo Janusz i Ewa Baryccy – znali się osobiście
z Mistrzem oraz jego rodziną przez kilkadziesiąt lat.

Pierwszą wystawę prac Beksińskiego zorganizowali w 1987 r. w Rzeszowie jako osoby prywatne zafascynowane twórczością mistrza, a przez lata znajomości z Beksińskimi zgromadzili dziesiątki godzin unikalnych materiałów video – osobiście nakręconych wywiadów z artystą oraz rozmów o sztuce i życiu. Te unikalne archiwalia są również wykorzystywane w działaniach Fundacji promujących twórczość Mistrza takich jak wystawy, wykłady
czy spotkania.

Zanurz się w Świat Mistrza Beksińskiego

Już 24 września w katowickim Spodku odbędzie się unikalne wydarzenie artystyczne pod nazwą Świat Mistrza Beksińskiego, czyli koncert muzyki współczesnej z projekcją „poruszonych” dzieł Zdzisława Beksińskiego oraz wystawa oryginalnych obrazów Mistrza. Świat Mistrza Beksińskiego to przeżycie innowacyjne, wszechogarniające i odurzające dzięki połączeniu muzyki symfonicznej w wykonaniu orkiestry, solistów i kilkudziesięcioosobowego chóru z nowoczesnymi technologiami wizualnymi umożliwiającymi dogłębne przeżycie fenomenalnej sztuki Mistrza.  

Świat Mistrza Beksińskiego to wyjątkowe wydarzenie organizowane po raz kolejny przez Fundację Beksiński we współpracy z Muzeum Historycznym w Sanoku i idealna propozycja dla odbiorców muzyki i malarstwa oraz przede wszystkim fanów twórczości Zdzisława Beksińskiego.

Dlaczego???

„….bez muzyki bym nie istniał” – Zdzisław Beksiński

Wiadomo, że Beksiński tworzył swoje obrazy w nieustającym kontakcie i pod natchnieniem muzyki, którą kochał i która miała dla niego ogromne znaczenie. Pasję tę dzielił ze swoim synem Tomaszem, a ten między innymi dzięki wpływowi ojca właśnie, obrał taką a nie inną ścieżkę życiową i został autorem własnej audycji w Trójce. Zainteresowanie Zdzisława Beksińskiego muzyką odzwierciedlało się natomiast przede wszystkim w prywatnej przestrzeni jego pracowni, a wśród najczęściej wymienianych przez niego kompozytorów znajdował się Alfred Schnittke. Wiele obrazów mistrza powstało właśnie przy akompaniamencie utworów tego kompozytora. Stąd też pomysł Fundacji Beksiński na pokazanie obrazów Mistrza w integralnym połączeniu z muzyką której słuchał, co umożliwia widzowi pogłębienie wrażeń emocjonalnych – i tak już bardzo silnych i nieodłącznie związanych z odbiorem sztuki Beksińskiego.

Tegoroczne wydarzenie to jednak nie tylko kompozycje Alfreda Schnittke…

Wydarzenie rozpocznie się 24 września o godzinie 19. Koncert składa się z dwóch części. Na początku usłyszymy utwór współczesny „Sine Titulo”, specjalnie skomponowany na potrzeby koncertu przez dyrygenta i kierownika muzycznego projektu – Szymona Sutora. W drugiej części koncertu natomiast orkiestra wykona „Requiem” Alfreda Schnittke. Utwory będą połączone dramaturgicznie z prezentacją multimedialną prac Artysty.

Dodatkowo w „Łączniku” pomiędzy Spodkiem a Międzynarodowym Centrum Kongresowym będzie można – dzięki uprzejmości Muzeum Historycznego w Sanoku – obejrzeć wystawę oryginalnych, specjalnie wyselekcjonowanych obrazów Zdzisława Beksińskiego. Wystawę będzie dostępna w dniu koncertu od 17.00 oraz po koncercie do 22.00.

Świat Mistrza Beksińskiego to jednak wydarzenie nie tylko dla miłośników malarza, ale również (a może przede wszystkim) dla tych, którzy kochają eksplorować i doświadczać jeszcze większej dawki emocji w kontakcie ze sztuką. Połączenie prac Mistrza z niezwykle sugestywną muzyką jest przeżyciem wszechogarniającym, poruszającym na wielu poziomach, a także nieraz wstrząsającym, jak twierdzą uczestnicy poprzednich edycji wydarzenia – mówi Michał Barycki, producent wydarzenia z Fundacji Beksiński.

Śledź informacje na bieżąco i zarezerwuj czas, aby poznać Świat Mistrza Beksińskiego! Bilety na wydarzenie można zakupić na stronie. Organizator oferuje również specjalne zniżki dla grup szkolnych i darmowe bilety dla ich opiekunów!

Fundacja Beksiński Fundacja Beksiński formalnie działa od 2006 roku. Jej celem jest promowanie twórczości wielkiego polskiego malarza Zdzisława Beksińskiego, a także Muzeum Historycznego w Sanoku (gdzie znajduje się największa kolekcja obrazów artysty). Jej założyciele – Państwo Janusz i Ewa Baryccy – znali się osobiście z Mistrzem oraz jego rodziną przez kilkadziesiąt lat.

Pierwszą wystawę prac Beksińskiego zorganizowali w 1987 r. w Rzeszowie jako osoby prywatne zafascynowane twórczością mistrza, a przez lata znajomości z Beksińskimi zgromadzili dziesiątki godzin unikalnych materiałów video – osobiście nakręconych wywiadów z artystą oraz rozmów o sztuce i życiu. Te unikalne archiwalia są również wykorzystywane w działaniach Fundacji promujących twórczość Mistrza takich jak wystawy, wykłady, czy spotkania.

55. Festiwal im. Jana Kiepury w Krynicy-Zdrój po raz trzeci już gości słynną pianistkę Beatę Szałwińską

Już 55. raz Krynica-Zdrój na kilka dni stanie się stolicą kultury i muzyki. Na tegorocznym festiwalu im. Jana Kiepury usłyszymy nie tylko utwory operowe. Organizatorzy przygotowali w tej edycji szereg wyjątkowych występów, poczynając od klasycznych arii operowych i operetek, na hiszpańskich zarzuelach kończąc. Czwarty dzień festiwalu uświetni specjalne, prapremierowe wykonanie „Concerto de Paris op 32 nr 2”, a przy klawiaturze zasiądzie wybitna pianistka Beata Szałwińska.

Między 6 a 13 sierpnia Pijalnia Główna w Krynicy-Zdrój gościć będzie światowej sławy polskich artystów, którzy spotkają się, by oddać hołd twórczości Jana Kiepury – znanego, polskiego śpiewaka i aktora występującego na najbardziej zaszczytnych scenach operowych świata. W 2022 roku przypada 120. rocznica urodzin tego wybitnego tenora, a przywrócenie pełnej ilości miejsc na widowni po ograniczeniach związanych z pandemią czyni tegoroczną edycję jeszcze bardziej wyjątkową.

Podczas kilku dni festiwalu będzie można obejrzeć liczne występy gwiazd operowych, koncerty z udziałem najlepszej orkiestry oraz spektakle baletowe i teatralne. Usłyszeć i zobaczyć będziemy mogli miedzy innymi Aleksandrę Kurzak, Grażynę Brodzińską, Rafała Bartmińskiego, Tomasza i Agnieszkę Kuk, Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk” im. Stanisława Hadyny oraz artystów Baletu Opery Lwowskiej. Codziennie w ramach festiwalu odbywać się będą aż cztery wyjątkowe wydarzenia. Zwieńczeniem każdego dnia będą wieczorne koncerty gwiazd o godzinie 20:00 w Pijalni Głównej. Na wszystkich melomanów oraz fanów kultury czekają różnorodne występy, między innymi – „Podróż ze Śląskiem”, balet „Giselle”, czy wreszcie „Koncert galowy – magiczny świat operetki”.

Po raz trzeci swoim udziałem w Festiwalu im. Jana Kiepury wszystkich fanów fortepianowego brzmienia zaszczyci Beata Szałwińska – polska pianistka, na co dzień mieszkająca w Luxemburgu. Popis jej talentu usłyszeć będziemy mogli we wtorek 9 sierpnia podczas specjalnego prapremierowego wykonania „Concerto de Paris op 32 nr 2” skomponowanego przez Marca Mignon i Denisa Bioteau.

To wielki zaszczyt móc zagrać po raz pierwszy to arcytrudne i wybitne dzieło, szczególnie podczas tak ważnego wydarzenia dla polskiej kultury. Od wielu tygodni wkładam bardzo dużo pracy w przygotowania do występu, aby porwać widzów nie tylko tym interesującym utworem, ale również sposobem jego przedstawienia. Mam nadzieje, że znajdzie to równie mocne uznanie wśród widzów, co u twórców utworu – mówi Beata Szałwińska.

Tego dnia scenę z Beatą Szałwińską dzielić w ramach koncertu „Wieczór przebojów – hiszpańskie zarzuele i nie tylko” będą jedni z najlepszych polskich śpiewaków operowych – Iwona Sobotka i Arnold Rutkowski, a towarzyszyć im będzie Orkiestra Filharmonii im. K. Szymanowskiego w Krakowie pod kierunkiem znakomitego dyrygenta Zbigniewa Gracy.

Wyjątkowa, 55. edycja to ponad trzydzieści imprez festiwalowych nawiązujących do postaci oraz twórczości Jana Kiepury. Festiwal jest miejscem dla ludzi kochających muzykę i oraz tych, którzy lubią jej towarzystwo tylko od czasu do czasu. Natomiast światowa prapremiera interpretacji utworu w wykonaniu Beaty Szałwińskiej będzie idealną okazją do usłyszenia nowego, dotąd nieznanego słuchaczom brzmienia fortepianu. Serdecznie zachęcamy do zakupu biletów na całość trwania festiwalu lub poszczególne dni i koncerty oraz do śledzenia aktualności na stronie Festiwalu.

https://festiwalkiepury.pl/

Festiwal im. Jana Kiepury – organizowany nieprzerwanie od 1967 roku upamiętnia twórczość tego znakomitego śpiewaka i aktora występującego na największych światowych scenach operowych. Od 55 lat organizowany w Krynicy-Zdroju, mieście, z którym całe życie związany był artysta, co roku łączy w sobie nie tylko największych polskich śpiewaków operowych. Na festiwalu zobaczymy również spektakle teatralne i baletowe oraz koncerty promenadowe. Pijalnia Główna, Stary Dom Zdrojowy, czy sala teatralna przez ponad tydzień goszczą wspaniałych artystów oraz ludzi ciekawych kultury.

Beata Szałwińska – wszechstronna pianistka, obdarzona wielką muzyczną osobowością. Jej twórczość charakteryzuje się mieszaniem różnych stylów i gatunków muzycznych, co sprawia, że fascynują się nią nie tylko miłośnicy klasycznych brzmień. Kieruje się przekonaniem, że każdy prawdziwy artysta bezustannie poszukuje swojej indywidualnej drogi i wypowiedzi. Beata Szałwińska wydała płytę Jej Portret, na której znajdują się interpretacje m.in. takich hitów jak: Danny Boy, Over the Rainbow, Sophisticated Lady, A Time for Love, Don’t Worry Baut Me czy Jej Portret Włodzimierza Nahornego.

Wywiad z Beatą Szałwińską – sztuka, muzyka i proces twórczy

Przed Państwem tłumaczenie wywiadu, który w oryginale ukazał się w serwisie pizzicato.lu. Bas Alexander Anisimov i pianistka Beata Szałwińska w rozmowie z Alainem Steffenem o wydanej ostatnio płycie „Rachmaninoff Romances”.

Link do oryginalnego wywiadu:

-> https://www.pizzicato.lu/stimme-und-klavier-als-gleichwertige-partner/

Album „Rachmaninoff Romances”, zawierający pieśni Sergiusza Rachmaninowa, zbiera wszędzie od dnia premiery entuzjastyczne recenzje. Co muzyka Rachmaninowa oraz jego pieśni, które przygotowaliście na Waszej najnowszej płycie, oznaczają dla Was jako artystów-muzyków, jakie macie do nich podejście?

Beata Szałwińska: Rachmaninowowi udało się połączyć wspaniałe teksty z bardzo ekspresyjną i wirtuozowską partią fortepianu, a tekst i linia melodyczna łączą się, tworząc jednolitą całość. Dla mnie ta płyta to dodatkowo możliwość pracy jako pianistki z takim wybitnym śpiewakiem jak Alexander Anisimov, który swoim śpiewem potrafi wspaniale przekazać znaczenie pieśni Rachmaninowa.

Aleksander Anisimow: Wiele romansów, które znalazły się na naszej płycie, nie zostało nawet pierwotnie skomponowanych na bas i naszym podstawowym zadaniem było ich dostosowanie do mojego rodzaju głosu. A dobra transpozycja jest niezwykle ważna, ponieważ śpiew wykonywany przez osoby rosyjskojęzyczne zasadniczo różni się od stylów europejskich czy amerykańskich. Jest to trudne do wytłumaczenia i na pewno związane z rosyjskim sposobem artykulacji. U rosyjskich śpiewaków dźwięk powstaje głębiej w ciele i dlatego wypływa z gardła inaczej niż u śpiewaków europejskich, gdzie dźwięk wznosi się nieco wyżej i jest inaczej śpiewany. Ma to wpływ na rozwój wibracji i tonów. Ogólnie cała tradycja śpiewu jest zupełnie inna. Europejski wokal brzmi lżej, bardziej lirycznie. Wiele się nauczyłem występując w europejskich i amerykańskich operach, takich jak La Scala, Drezdeńska Opera Sempera, New York MET czy Lyric Opera of Chicago. I występowałem z wieloma śpiewakami spoza Rosji. Samuel Ramey i ja zawsze uczyliśmy się od siebie nawzajem, więc nie uważam się za typowego rosyjskiego śpiewaka, ponieważ w moim śpiewie są inne wpływy w artykulacji i prowadzeniu frazy.

Kiedy słucham tego nagrania, zauważam pewną lekkość i niezwykłą przejrzystość kompozycji muzycznej w partii fortepianu.

B.Sz.: Niestety muzyka Rachmaninowa do dziś jest często grana w sposób bardzo konserwatywny i zwarty. Być może da się to zaakceptować w przypadku jego dzieł orkiestrowych i koncertów fortepianowych, ale w przypadku pieśni to niestety nie działa. Rachmaninow był mistrzem małej formy. Tutaj widać to jak na dłoni. Ale trzeba to również rozpoznać, a wtedy otwiera się niewyobrażalne pole do interpretacji. A ja uwielbiam grać muzykę w nieco staromodny, wręcz romantyczny sposób, jaki znamy od wielkich mistrzów. Dziś w interpretacjach muzyki klasycznej często brakuje muzykalności i poezji. Muzyka Rachmaninowa oferuje natomiast mnóstwo barw i emocji. Oczywiście posiadamy znakomite współczesne transkrypcje tych pieśni – Earla Wilda czy Frédérica Meindersa. Meinders na przykład w swojej pracy jest wierny stylistyce Rachmaninowa. Wild natomiast jest nieco bardziej wolny, niezależny w swoich interpretacjach.

Typowy rosyjski styl, o którym mówiliśmy wcześniej można znaleźć również w pieśniach Rachmaninowa…

A.A.: Oczywiście. Wystarczy porównać pieśni Franza Schuberta i Sergiusza Rachmaninowa. Pomiędzy nimi są całe światy – muzycznie nie da się ich porównać. To samo dotyczy stylu śpiewania. Nie umiem śpiewać pieśni Schuberta w rosyjskim stylu, to po prostu nie działa – tak jak nie da się ukształtować Rachmaninowa w tradycji europejskiej. Jako rosyjski śpiewak nigdy nie zaśpiewam jak Thomas Hampson, a on nigdy nie zaśpiewa jak ja. I to dobrze. Dzięki temu muzyka, którą tworzymy, jest indywidualna i wszechstronna. Jednocześnie pieśni lub role operowe powinno się śpiewać tylko wtedy, gdy dobrze się je opanowało stylistycznie.

B.Sz.:To jedno… ale potrzeba też sporej dawki intuicji i talentu. Niezwykle ważne jest, aby wokalista miał umiejętność głębokiego odczuwania i rozumienia tekstów i muzyki oraz wykonania ich w ten jeden odpowiedni dla niego sposób. A potem dopiero w grę wchodzi fizyczność….

A.A.: Zgadzam się. Śpiew ma wiele wspólnego z ciałem i jest tak naprawdę aktem fizycznym. Tylko jeśli potrafisz śpiewać swobodnie, postrzegać swój głos jako część ciała i uważać swoje ciało za medium i instrument, może dojść do jedności między techniką śpiewania a muzyką, prowadzenia głosu i interpretacji form. Dla wielu rosyjskich artystów śpiew jest ściśle związany z poczuciem wolności. Tylko wtedy, gdy możesz wymieniać się pomysłami, kiedy jesteś wolny od ograniczeń, głos może naprawdę swobodnie się rozwijać.

Jeśli chodzi o repertuar – to, co nagraliśmy na CD, to była spora innowacja. Z jednej strony niektóre pieśni trzeba było przepisać na bas, z drugiej zaś nie można śpiewać ich jak arii. Dlatego tygodniami ćwiczyliśmy i pracowaliśmy razem, aby znaleźć harmonię i równowagę. Rachmaninow komponował swoje romanse w taki sposób, że rola fortepianu jest w nich równie ważna co śpiew. Beata natomiast to bardzo ekspresyjna pianistka, która niezwykle precyzyjnie i szczegółowo oświetla każdą pieśń, zawsze znajdując odpowiednie kolory do zobrazowania jej piękna. Trzeba było znaleźć naturalną równowagę między jej, czasami bardzo wirtuozerską, grą a moim śpiewem, ponieważ głos basowy wcale nie jest tak zwinny i szybki jak fortepian. Jednocześnie gra Beaty głęboko mnie porusza i ma duży wpływ na mój śpiew.

B.Sz.: Podczas pracy Aleksander skrupulatnie wyjaśniał mi najmniejsze szczegóły oryginalnego tekstu, bo chociaż mówię po rosyjsku, to subtelności związane ze specyfiką języka zawsze umykają osobom, które nie są jego naturalnymi użytkownikami. A było to bardzo ważne dla mojej interpretacji pieśni podczas grania. Kiedy przedstawiliśmy ten program w Carnegie Hall, ludzie to pokochali. Nie znali raczej pieśni Rachmaninowa, a nasza interpretacja głęboko ich poruszyła, prawdopodobnie dlatego, że tak dobrze dopasowaliśmy się muzycznie i byliśmy w stanie przekazać dokładnie to, co zamierzał Rachmaninow.

A.A.: Kiedy występujesz na żywo, nigdy nie wiesz, co się wydarzy. To zależy od wielu czynników, ale tak, tamtej nocy w Carnegie Hall wszystko było w porządku.

Co sprawia, że ​jesteście tak wyjątkowym duetem?

B.Sz.: Myślę, że zarówno Alexander jak i ja nie boimy się ryzykować. Po prostu czujemy wewnętrzny przymus, aby za pośrednictwem muzyki wyrazić siebie w stu procentach – eksplorujemy i tworzymy muzykę bez ograniczeń, ale zawsze(!) w interesie kompozytora i dzieła. Unikam wirtuozerii jako celu samego w sobie. Jako śpiewak operowy Alexander ma natomiast talent do wydobywania z pieśni całego dramatyzmu i piękna – dokładnie wie, jak wyrecytować tekst. A jego głos nie ma żadnych ograniczeń.

Jak wyglądał proces twórczy „Rachmaninof Romances”? Prima la musica czy prima la parola?

B.Sz.: Dla mnie to była szczególna sytuacja. Jestem pianistką koncertującą i muszę umieć wyrazić siebie. Dlatego niekoniecznie uważam się za idealną akompaniatorkę, która rozwija przed wokalistą fortepianowy dywan, na którym może się swobodnie rozwijać. To nie leży w mojej naturze. Również na tej płycie miałam możliwość zagrać pięć romansów zaaranżowanych na fortepian solo, czyli bez wokalu, z których jeden to transkrypcja Daisies samego Rachmaninowa, a pozostałe Frédérica Meindersa.

A.A.: Jeśli chodzi o samo nagranie, to była prawdziwa współpraca oparta na sprawiedliwym i wzajemnym czerpaniu od partnera. Opracowaliśmy teksty i muzykę fraza po frazie. Czasami tekst był dominujący, ale często Beata intuicyjnie odnajdywała właściwy ton, co z kolei wpłynęło na mój osobisty sposób wykonania pieśni. Zresztą kompozytorzy odpowiedzialni za transkrypcje nam to ułatwili, bo w tych utworach głos i fortepian są zdecydowanie równoprawnymi partnerami.

Jak wybieraliście poszczególne pieśni?

B.Sz.: Rachmaninow skomponował ponad 80 pieśni-romansów, wiele z nich bez numeru opusowego. W wyborze pieśni daliśmy się kierować naszym emocjom i chcieliśmy przedstawić jak najwięcej różnych historii, nastrojów i barw. Istnieje oczywiście kilka trudnych technicznie utworów, takich jak Spring Waters. Między innymi ze względu na takie utwory byliśmy w stałym kontakcie z Frédéricem Meindersem, który w pewnym sensie nadzorował naszą pracę i służył pomocą.

Wspomnieliście wcześniej, że Frédéric Meinders w swoich transkrypcjach był bliższy oryginałowi niż na przykład Earl Wild.

B.Sz.: Tak, Meinders bardzo ściśle przestrzega stylistyki Rachmaninowa i stara się, aby jego transkrypcje były niemalże jeden do jednego. Jako Amerykanin Earl Wild był oczywiście pod wpływem Gershwina i ten amerykański styl można również znaleźć w jego transkrypcjach Rachmaninowa. Przede wszystkim pracował bardzo swobodnie, dodając wiele własnych nut i zmieniając oryginał według własnych upodobań – zresztą z rezultatem, który dla mnie osobiście często nie jest tak dobry jak oryginalne założenie twórcy pieśni. Transkrypcje Wilda są jednak bardzo interesujące z mojego punktu widzenia jako pianistki i jako artystki. Ja sama lubię otwierać nowe drogi i odrywać się od odwiecznej klasyki jak Beethoven, Schubert czy Mozart, by wypróbować inne, często mniej znane kierunki. Oczywiście są też wyjątkowi pianiści, tacy jak Arcadi Volodos, dzięki którym nawet wielka klasyka ukazuje się w zupełnie nowym świetle. Albo Yuja Wang, która podchodzi do muzyki zupełnie inaczej niż każą tradycjonaliści – oryginalnie i mniej poetycko, ale z niesamowitą wirtuozerią.

W branży muzycznej instrumentaliści nieustannie rozwijają nowe style interpretacji. A co z operą i śpiewem?

A.A.: Z pewnością jest dziś wielu dobrych śpiewaków. W moich oczach w ostatnich dekadach miał miejsce na pewno jeden kluczowy punkt zwrotny. Zmiany w branży nastąpiły wraz z rozwojem i przejściem na nośniki CD, co wydarzyło się w tym samym czasie, gdy kończyła się wielka era Mireilli Freni, Placido Domingo czy Luciano Pavarottiego. Mały, kompaktowy format CD idealnie nadawał się do sprzedaży na całym świecie i zapewniał artystom idealne medium do samodzielnego wprowadzania swojej twórczości na rynek. W przeszłości, w czasach winyli, nagrywać mogły tylko uznane gwiazdy. Dzięki płycie CD prawie każdy może się teraz zaprezentować w optymalnej jakości dźwięku. Wiele osób nie chodzi już do opery, ponieważ mają doskonałej jakości nagranie na CD, którego mogą słuchać w zaciszu własnego domu. Wielu śpiewaków operowych, którzy w rzeczywistości mają „mały” głos, zaryzykowali i nagrali własne płyty, podkręcając dźwięk w taki sposób, aby brzmieć bardziej wytwornie, lepiej i na wyższym poziomie. A kiedy taki śpiewak jest na scenie operowej, ludzie są rozczarowani, bo to zupełnie nie pasuje do tego, co znają z płyty. Ponadto w ciągu ostatnich kilku dekad znacznie zmieniły się zwyczaje samych odbiorców opery i muzyki klasycznej. Ale to już zupełnie inne zagadnienie na dłuższą rozmowę…