Mąż odszedł zostawiając mnie w największym bólu…dzisiaj jestem inną kobietą.

Mój synek miał 3 latka. Adasia kochałam ponad wszystko. To było upragnione i wyczekane dziecko. Pragnęłam go przez kilka lat, kiedy nie mogłam zajść w ciążę. Mój mąż, Tomek, pracował w korporacji podobnie jak ja, ale zawsze deklarował, że pragnie mieć dziecko i pełną rodzinę. Kiedy urodziłam, wszystko wydawało się naszym rajem. Adaś był zdrowym dzieckiem, choć potrzebował dużo uwagi. Martwiłam się, kiedy miał kolki i bóle brzuszka. Był naszym skarbem. Tomek go przewijał, kąpał i wybierał ze mną wózek. To wszystko było naszą codziennością. Po kilku miesiącach zaczęłam coraz gorzej się czuć. Dziecko po 30 tym roku życia to zawsze większe wyzwanie dla organizmu. Nieprzespane noce dawały mi się we znaki coraz bardziej. Rano nie mogłam wstać, wieczorem czuwałam przy płaczącym dziecku. Tomek zaczął wracać coraz później do domu, ponieważ szef zarzucał go nowymi projektami.

Nie rozumiałam, dlaczego ma tyle dodatkowej pracy akturat w momencie, kiedy mamy małe dziecko a ja potrzebuje jego wsparcia jak powietrza. Faktycznie – kiedy przychodził o 19 wieczorem – stawałam się trudna. Chciałam się wygadać, powiedzieć, jak jest mi ciężko przez cały dzień samej, jak brakuje mi ludzi, jak zaczynam umierać. Wszystko to przecież było do zniesienia, chodziło tylko o wsparcie, jego energię, siłę. To dałoby mi zastrzyk do działania na wiele dni. Tymczasem Tomek też wracał coraz bardziej rozdrażniony. Jadł zdawkową kolację i siadał przed telewizorem. Miałam wrażenie, że płacz małego go irytuje a moja obecność i próba rozmowy doprowadza do szału. Milczał, a następnie zaczął mi wypominać, że tylko narzekam. W jakiejś części było to prawdą, ale przecież wczesne macierzyństwo, właściwie samotne przez cały dzień nie było tylko kolorowym obrazkiem. Owszem, zaczęłam nawiązywać nowe znajomości na spacerach, rozmawiałam z innymi matkami, niemniej tęskniłam do dawnego świata. Adaś rósł i jakoś wszystko szło swoim rytmem. Szczepienia, pierwsze katary, rytm dnia i nocy regulowany przez karmienia, przewijania i pierwsze uśmiechy. Czy nie było radości? Oczywiście, że była. Mnóstwo pięknych chwil. Gaworzenia, pierwsze ząbki, cudowny kontakt i poznawanie własnego dziecka. Kochałam synka ogromnie. Męża także, ale jakaś rana samotności coraz bardziej zagnieżdżała się w moim sercu.

Pewnego wieczoru Tomek po powrocie do domu rzucił na kanapę nową, sportową torbę i zestaw ubrań do treningów. Oznajmił, że dwa razy w tygodniu po pracy wychodzi na siłownię ze znajomymi z pracy. Coś mnie zakuło boleśnie, ponieważ tak bardzo mi go brakowało, tak bardzo tęskniłam a nagle okazuje się, że te okrojone wieczory, które mamy dla siebie – znikają na jego żądanie. Może powinnam była milczeć. Przecież każdy mężczyzna potrzebuje oderwania od codzienności. Kobieta co prawda też, ale w jaki sposób to zrobić, kiedy padam ze zmęczenia na twarz i nie mogę wygospodarować czasu na zwykłe czynności. Nie chciałam znów się awanturować, bo miałam wrażenie, że Tomek natychmiast to wykorzystuje, znika albo zamyka się w swoim osobnym życiu. Bardzo chciałam być jego częścią. Nagle zostałam ja i Adaś a z drugiej strony mój mąż z oddzielnym światem.

Takie życie trwało trzy kolejne, długie lata. Milczenie, próby rozmowy, moje narzekania na pustkę, samotność, nieobecność Tomka…z drugiej strony informacja, że nie doceniam jego pracy, krytykuje, marudzę i nie chce się do nas wracać do domu…ból i pytanie : co się stało? I nagle tak żenująco tandetna sytuacja, jaką opisują tanie romanse. Przez chwilę nieprzypilnowany telefon, kiedy Tomek poszedł do łazienki. Dźwięk sms, moje popatrzenie na ekran i natychmiastowy atak Tomka, który niespodziewanie pojawił się za moimi plecami. Zabrał natychmiast telefon sprzed moich oczu i z pretensją zarzucił mi, że nie może mieć we własnym domu odrobiny prywatności. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Tęskniłam za nim jak szalona. Wolałam nie dopuścić myśli, że to, co się dzieje – racjonalnie wskazuje na inną osobę. Nie, w naszym życiu to się nie zdarza. U innych tak – nie u nas. Zawsze sobie ufaliśmy, tak dużo kiedyś rozmawialiśmy, mieliśmy udany seks…lata temu, ale jednak…

Co zrobiłam z raną i niepewnością w sercu? Zamiotłam pod dywan. Nie chciałam tego wiedzieć. Wolałam łudzić się, że wszystko wróci do normy, bo czego oczy nie widzą, to sercu nie żal. On wychodził i wracał prawie nocami, ja grałam żonę z dzieckiem w zadbanym domu. Budziłam się nad ranem i patrzyłam w sufit…mój krajobraz samotności…on spał z drugiej strony łóżka. Zadbany, coraz bardziej wyćwiczony na siłowni…Powinnam być z niego dumna – wmawiałam sobie. Tak wielka naiwność, a zarazem tak potrzebna zasłona dymna dla kobiet w mojej sytuacji. My nie chcemy, żeby ostatecznie okazało się, że musimy zareagować, skończyć coś definitywnie. Czasami chcemy wierzyć, że to niemożliwe, że nasza bajka trwa.

Życie jednak nie znosi próżni, a nasze wspólne życie – taką się stało. Pewnego dnia Tomek wrócił do domu i położył dokumenty na stole. Powiedział, że zabiera swoje rzeczy, nie chce mnie ranić. Poprosił, żeby przeczytała i zapewnił, że chce się porozumieć bez konfliktu. Usiadłam i patrzyłam w okno. Pusta, oniemiała. Zapytałam, czy kogoś ma. Odparł, że jestem chorobliwie zazdrosna i że nie mam żadnych dowodów, więc żebym uważała na słowa…Nie oskarżyłam. Zapytałam. Skąd ta wrogość, oskarżenia? Siedziałam czując się jak posąg, czyli – nie czując nic…po prostu przepaść…

Wieczorem przeczytałam dokumenty, a właściwie historię obcej pary, której nie znałam…Dowiedziałam się, że Tomek przez wiele lat czuł się zaniedbywany, pozostawiony bez kobiecej troski, że skupiłam się tylko na dziecku, że czuł się samotny, odrzucony i walczył ile dał radę…nie wierzyłam. Czy można tak inaczej widzieć jedno życie? Czy ten obraz był wymyślony, czy faktycznie nasze głowy i serca tak inaczej czuły wszystko, co się działo. Nie rozmawialiśmy, bo Tomek nie miał na to po pracy siły… później nie miał czasu…Jak się czułam? Zaczęłam czuć się winna, bo może faktycznie stałam się tylko matką…nie czułam tego, ale może on tak czuł…Podczas rozwodu dużo wzięłam na siebie. Liczyłam, że może kiedyś się jeszcze uda, że Tomek zatęskni, zrozumie, że mi wybaczy te zaniedbania…byłam taka zmęczona…Sąd orzekł nasz rozwód bez orzeczenia o winie…staliśmy się wolnymi ludźmi, a jednocześnie ja żyłam tylko tym, że on do nas wróci, skoro nie było przecież dramatycznego powodu rozstania…

Miesiąc po rozwodzie, kiedy siedziałam w dresie na kanapie po uśpieniu synka i rozmyślałam nad życiem usłyszałam dźwięk telefonu…Przyjaciółka przywitała się z dużym współczuciem i powiedziała, że Tomkowi na pewno nie wyjdzie związek z tą kobietą… Patrzyłam w sufit i nie wierzyłam…

Tomek na długo przed rozwodem był już w kolejnym związku…nie wiedziałam o tym i czułam się taka winna…

Nie znamy drugiego człowieka…nawet tego, którego uważamy czasami za najbliższego… znamy tylko siebie i pamiętajmy, że samorozwój i świadomość, że tak wiele zależy od innych czynników a nie od nas – jest naszą najlepszą nauką. Czy mogłam zawalczyć? Mogłam…Czy mogłam być bardziej troskliwą żoną…? Na pewno mogłam…Czy jestem winna…? Współwinna, jak większość z nas w związkach. Dzisiaj wiem, że ten ból wiele mnie nauczył i że był potrzebny.

Od odejścia męża zaczęłam drogę samorozwoju i dojrzewania jako kobiety. Już nie jestem zależna od tego, co zrobi drugi człowiek. Na jego wybory nie mam wpływu. Odpowiadam za siebie i na tym obecnie w życiu się skupiam. W szczęśliwym, dojrzałym, akceptującym – nie zawsze idealnym życiu.

Ból odchodzi, pamięć i nauka zostaje. Życzę kobietom, aby z takich sytuacji wychodziły mądrzejsze i silniejsze. Bo to jest nasza największa siła.

Agnieszka Zydroń

Agnieszka Zydroń

Psychologia w biznesie ( Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie)
Kulturoznawca, rosjoznawca ( Uniwersytet Jagielloński w Krakowie)
Licencjonowany pośrednik ( S2/2/P/2016 ) obrotu nieruchomościami
Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości ( CEPI )
Certyfikat ukończenia Certyfikowanego Szkolenia Change Management In
Progress ( Psychologia procesu zmiany)
Praktyk w branży obrotu nieruchomościami ekologicznymi
oraz wymiany handlowej z Rosją
Autorka 3 książek oraz dziesiątek artykułów do prasy kobiecej oraz
biznesowej
Częsty gość programów telewizyjnych i radiowych